wtorek, 31 marca 2015

Wegański majonez


Mam wrażenie, że dopiero świętowaliśmy Boże Narodzenie, a tu kolejny raz trzeba zabierać się za przedświąteczne porządki, gotowanie, pieczenie i jedzenie w nadmiarze, tym razem w Wielkanocnej odsłonie. Znowu zdrowe jedzenie pójdzie w odstawkę, poranna gimnastyka zostanie zastąpiona sprzątaniem albo wylegiwaniem się w łóżku z kawą i wiosennym wypiekiem.
Przestrzeganie diety opartej na roślinach zmusza w takich momentach do poszukiwań, modyfikacji i rodzinnej edukacji. W takich chwilach bycie dorosłym, które generalnie jest do bani, ma swoje plusy. Odpowiadasz za swój portfel, a co za tym idzie także zakupy i zawartość talerza, tłumaczysz się wtedy gdy chcesz, a rodzice wtrącają się w twoje życie o jakieś 5% mniej;) (niestety już na zawsze zostaniesz ich dzieckiem, chyba że nauczyli się przenosić swoje uczucie na domowego zwierzaka). Choć ja w kwestii życia roślinnego nie mogę narzekać, moja mama zgłasza się na ochotnika do zrobienia warzywnej galaretki z agar agar i z zapałem pochłania moje wegańskie kuchenne wytwory. 
W tym roku po raz  pierwszy podjęłam próbę zrobienia wegańskiego majonezu z całkiem niezłym efektem. Z pomocą przyszedł mi grudniowy numer magazynu Vege, w którym odnalazłam przepis na nietypową wersję majonezu bez jajek. Jeśli boicie się eksperymentów z płatkami ryżowymi, zajrzyjcie na blog MniuMniu, odnajdziecie tam świetny przepis na bardziej tradycyjną wersję tego dodatku do sałatek. 

Składniki:
  • 1 szklanka płatków ryżowych
  • 1 szklanka mleka sojowego bez cukru
  • 2 łyżki octu jabłkowego
  • 1 szklanka wody
  • 2-3 łyżki musztardy
  • 1/3 szklanki oleju
  • sól, pieprz, pieprz ziołowy

Sposób wykonania:

Płatki ryżowe zalewamy mlekiem i gotujemy na małym ogni około 5 minut. Masę przekładamy do blendera, dodajemy wodę oraz ocet i miksujemy. Stopniowo dodajemy resztę składników i blendujemy do uzyskania gładkiej masy. Jeśli majonez będzie zbyt gęsty możesz po wystudzeniu rozcieńczyć go mlekiem sojowym.


Odwiedź moją nową stronę www.dietetycznarownowaga.com
 

Konsultacje dietetyczne:
  • stacjonarne                   
  • mobilne
  • on-line 
 Jadłospisy 7 i 14-dniowe

Porady

Przepisy


środa, 25 marca 2015

Pięciominutowe brownies


To jeden z tych szybkich i prostych przepisów, które nie sprawiają problemów ani nie wymagają skomplikowanych składników. Nawet jeśli chcesz coś zepsuć, to śmiem wątpić w Twoje możliwości. Brownies te przemawiają nawet do tych, którzy nie pojmują koncepcji ciasta bez jajek i masła. Prędkość z jaką można je wykonać, też nie jest bez znaczenia. Jeśli masz akurat wolne pięć minut, możesz zabrać się do dzieła, ostrzegam też, że istnieje prawdopodobieństwo  pochłonięcia ich  w podobnym czasie. Kiedy znajomi wpadną z niezapowiedzianą wizytą, zdążysz je zrobić w trakcie długiego powitania.


Jeśli uważasz, że jesteś ,,kuchenną łamagą" (do których niewątpienie zaliczam się ja) ten przepis pozwoli Ci zabłysnąć:) Co więcej, dzięki jego prostocie i krótkiej liście składników, uważam że moja pamięć wcale nie jest  taka zła.
Oto niedorzecznie prosta receptura:
  • 1/4 szklanki oleju
  • 1/3 szklanka wody
  • 1 szklanka cukru
  • 1 szklanka mąki
  • 1 łyżka mielonego siemienia lnianego
  • 1/3 szklanki kakao
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
Suche składniki umieszczamy w misce. Wlewamy olej, wodę i mieszamy. Przekładamy do niewielkiej brytfanki albo foremki do muffinów i pieczemy w temperaturze 175 stopni przez 20-25 minut. 
Dla znudzonych albo pragnących większego ,,wyzwania" proponuję dodanie orzechów włoskich, kawałków czekolady albo zrobienie polewy składającej się z kakao, cukru pudru i małej ilości wody. 


wtorek, 24 marca 2015

O chlebie, który wymknął się spod kontroli




Pieczenie chleba to coś, co według mnie wykracza poza obszar kuchni. To nie tylko ugniatanie, czekanie, pieczenie i jedzenie, to swojego rodzaju medytacja, próba charakteru, powrót do przeszłości. Po latach traktowania chleba trochę po macoszemu zaczęliśmy zwracać uwagę na jego jakość i smak. Poszukujemy tradycyjnych przepisów albo kreujemy nowe, ciekawe kombinacje. 
Jednym z moich wspomnień z dzieciństwa jest, wręcz kompulsywne, przesiadywanie pod osiedlową piekarnią wieczorową porą. Zapach i smak świeżego pieczywa nie ma sobie równych. Tak więc chleb obok trzepaka, krawężnika i marnie wyposażonej biblioteki, to część moich ,,the wonder years". Nie mieliśmy wiele, można wręcz powiedzieć, że posiadanie ograniczało się do przyjaciół i sporej ilości wolnego czasu. Teraz przyjaciele są rozsiani po świecie a czas skurczył się  do śmiesznych rozmiarów. Zawsze jesteśmy zajęci, nawet wtedy kiedy nie jesteśmy;) Pieczenie chleba może być takim zatrzymaniem w gonitwie dnia codziennego, może nam też uświadomić nasze mentalne i fizyczne rozbieganie.
Do dzisiejszego chleba zabrałam się z intencją bycia obecną pod każdym względem bo wiem do czego potrafi doprowadzić moje pojawiające się sezonowo ADHD. Potrafi doprowadzić do wszystkiego z wyjątkiem pozytywnych efektów. Z założenia planowałam upiec chleb z przepisu pochodzącego z książki ,,Widelec zamiast noża", gdyż zachęciła mnie do tego bardzo bliska mi osoba (na marginesie Jej chleb wyszedł podręcznikowo perfekcyjny). Mój bochenek to osobna historia. W oryginalnym przepisie pojawia się sporo ziół, co rzecz jasna ze względu na zamiłowanie do słodkich dodatków, postanowiłam pominąć. Jakoś dżem w połączeniu z bazylią i oregano nie brzmi dla mnie zachęcająco. Zamianie uległa też mąka, melasa i gatunek drożdży, co oczywiście zaowocowało totalną utratą kontroli nad wypiekiem. Co więcej moja uwaga, tak jak ciasto, zaczęła rozrastać się na inne dziedziny takie jak zupa, telefon, itp. Koncepcję ładu trafił szlag, powstające pieczywo otrzymywało kolejne dawki mąki a ja uznałam, iż jego objętość zaczyna przekraczać granice dostępnej w moim  domu foremki. Tak więc chleb przybrał kształt taki jaki chciał, stał się równie płaski jak moje ego przygniecione kolejną chlebową porażką...przynajmniej jeśli chodzi o wygląd...


Dla tych bardziej opanowanych i zdyscyplinowanych niż ja, podaję oryginalny przepis. Co z nim zrobicie zależy od Was...

Składniki:

  • 3 szklanki mąki pszennej pełnoziarnistej
  • 1/2 łyżki szałwii
  • 1/2 łyżki tymianku
  • 1/2 łyżki bazylii
  • 1/2 łyżki oregano
  • 1 1/2 łyżeczki suchych drożdży
  • 2 łyżki melasy
  • 1 3/4 szklanki letniej wody

Sposób wykonania:

Mąkę łączymy z ziołami  i drożdżami w dużej misce. Dodajemy melasę i wodę. Mieszamy i wyrabiamy ciasto aż stanie się elastyczne. Ciasto wkładamy do foremki wyłożonej papierem do pieczenia i odstawiamy w ciepłe miejsce na godzinę. Pieczemy w piekarniku nastawionym na 205 stopni przez około 35 minut.



czwartek, 19 marca 2015

Emergency jam


Idzie wiosna, czuję ją w powietrzu i w niezdrowym wręcz poziomie energii, który zmusza mnie do wstawania bez pomocy budzika o nieludzkiej porze. Z nadejściem wiosny stopniał nie tyle śnieg, (bo tego nie ma już od dawna) co zapas moich domowych dżemów. Co więc robię gdy spiżarka pusta a nadprogramowy czas wywołany pobudką o  godzinie piątej zmusza mnie do działania? Zabieram się za tworzenie dżemu z tego co akurat ,,poniewiera się" po domu. A że nie jest to sezon na typowe dżemowe owoce muszę zadowolić się gnijącym jabłkiem i wszechobecnym w moim domu bananem. ,,Pikanterii" mojej mieszance postanowiłam dodać za pomocą kilku suszonych moreli i nasion chia.
Do tego oczywiście domowa bułka i śniadanie ,,wiosennego maniaka" gotowe:)

Składniki:

  • pół kilograma dowolnych owoców (u mnie jabłka + banan)
  • 1/4 szklanki cukru  (można zastąpić syropem klonowym albo innym słodem)
  • 2 łyżki nasion chia
  • kilka suszonych owoców albo orzechów włoskich

Sposób wykonania:

Owoce myjemy, obieramy i kroimy na kawałki. Wkładamy do garnka razem z bakaliami i zasypujemy cukrem. Gotujemy na wolnym ogniu około 15-20 minut albo do czasu gdy uzyskają pożądaną konsystencję. Dodajemy nasiona chia i gotujemy jeszcze 2 minuty. Kiedy dżem wystygnie przekładamy go do słoika. Przechowujemy w lodówce do dwóch tygodni albo zamrażamy.




niedziela, 15 marca 2015

Zupa ze słodkich ziemniaków i masła orzechowewgo na ostro


Słodki ziemniak, czy jakkolwiek go nazwiemy (batat, patat, wilec ziemniaczany), to warzywo bez którego żyć nie potrafię. Mogę je jeść pod każdą postacią i o każdej porze dnia. Cieszy mnie zatem coraz większa popularność ,,jego bulwiastej mości" w naszym kraju. Choć cena nadal trochę mnie zaskakuje i skłania do rozpoczęcia projektu ,,rozmnażanie batata". Pierwsze korzenie wypuszczone, ale zanim doczekam się choćby ziemniaczanych kwiatów, pozostaje mi kupować mojego ulubieńca w sklepie o nazwie robaka.
Dzisiaj zaskakująco pyszna zupa ze słodkim ziemniakiem w roli głównej zainspirowana przepisem pochodzącym z super (choć nie wegańskiego) bloga  Raz a dobrze .

Składniki:
  • 2 duże słodkie ziemniaki
  • 2-3 marchewki
  • cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • 1/2 papryczki chili
  • 2-3 łyżki masła orzechowego
  • litr bulionu warzywnego
  • sól 
  • pieprz
  • oliwa

Sposób wykonania:

Słodkie ziemniaki i marchew pokroić w dużą kostkę. Cebulę poszatkować , chili i czosnek posiekać na drobne kawałki. 
Na rozgrzanej oliwie zeszklić cebulę. Dodać chili, czosnek, bataty i marchew, podsmażać do czasu aż warzywa wchłoną tłuszcz. Zalać bulionem i gotować przez 30-40 minut.
Do zupy dodać masło orzechowe, sól oraz pieprz, blendować do uzyskania kremowej konsystencji. Dekorujemy prażonymi, posiekanymi orzeszkami ziemnymi (u mnie jako dekoracja nasiona konopi).
Można podawać z grzankami.

czwartek, 12 marca 2015

Odmieniające życie chrupkie pieczywo



The life-changing loaf of bread nie odmienił diametralnie mojej egzystencji ale posmakował mi na tyle, że poczułam się zachęcona do spróbowania kolejnych podobnych przepisów. Zabrałam się za robienie bogatych w rozmaite ziarna krakersów, które ostatecznie, z winy mojego roztargnienia, stały się chrupkim pieczywem. Tak to bywa, gdy z góry zakładam, że wiem co jest w przepisie albo jestem przekonana, że zapamiętałam coś co przeczytałam w zeszłym tygodniu. Krakersy może powstaną kolejnym razem, wiem też, że z pełną świadomością powtórzę moją ,,pomyłkę" , choć będzie ona wówczas w wersji na słodko.


Składniki:

  • szklanka ziaren słonecznika
  • 1 3/4 szklanki płatków owsianych
  • 1/2 szklanki nasion siemienia lnianego
  • 2 łyżki zmielonego siemienia lnianego
  • 1/3 szklanki pestek dyni 
  • 1/4 szklanki sezamu
  • 2 łyżki nasion chia
  • 4 łyżki babki płesznik
  • łyżeczka soli morskiej
  • łyżka syropu klonowego albo innego słodu
  • 3 łyżki płynnego oleju kokosowego
  • 1 1/2 szklanki wody

Sposób wykonania:

Wszystkie suche składniki umieść w dużej misce, zamieszaj. Dodaj wodę, olej kokosowy i słód, dokładnie wszystko połącz. Odczekaj chwilę, a następnie podziel ciasto na pół. Do jednej części warto dodać ulubione przyprawy. Uformuj z ciasta dwie duże kule, umieść je pomiędzy dwoma arkuszami papieru do pieczenia i rozwałkuj na grubość około pół centymetra. Przenieś placki na blachę, zdejmij górną warstwę papieru i potnij na kwadraty bądź prostokąty. Zostaw ciasto na co najmniej dwie godziny. 
Chlebek piecz w temperaturze 175 stopni przez 20 minut, wyjmij z piekarnika i przewróć  na drugą stronę. Piecz przez kolejne 20-25 minut.
Przechowujemy w szczelnie zamkniętym pojemniku.


Na podstawie przepisu pochodzącego ze strony www.mynewroots.org

wtorek, 10 marca 2015

Wegańskie pancakes z masłem orzechowym




Składniki:
  • 1/2 banana
  • łyżka płynnego oleju kokosowego
  • 1/2 szklanki mleka roślinnego
  • łyżka syropu klonowego albo innego słodu
  • łyżeczka proszku do pieczenia
  • łyżka masła orzechowego
  • łyżeczka ekstraktu waniliowego
  • 1/2 szklanki mąki owsianej (zmielone w młynku do kawy płatki owsiane)
  • 1/4 szklanki mąki pszennej

Sposób wykonania:

Banana rozgniatamy w misce, dodajemy olej kokosowy, syrop klonowy, ekstrakt waniliowy i ucieramy na gładką masę. Wlewamy mleko roślinne i ponownie mieszamy. Na końcu wsypujemy dwa rodzaje mąki oraz proszek do pieczenia i łączymy wszystkie składniki. Odstawiamy ciasto na 5-10 minut. Smażymy na patelni lekko posmarowanej olejem. Podajemy z syropem klonowym  zmieszanym z łyżką masła orzechowego.

background photo Plament Petkov

sobota, 7 marca 2015

Witariańskie ciasteczka z masłem orzechowym i spotkanie z Martą Dymek



Ostatnio myśl o imprezie wywołuje u mnie atak ziewania i niepohamowaną chęć natychmiastowego przebrania się w piżamę  i wpełznięcia do ciepłego łóżka z ciekawą książką bądź filmem. Dlatego wczorajszy wieczór został spędzony w Empiku w kolejce po autograf Marty Dymek. Spotkanie to oprócz dedykacji przyniosło także nowe ciekawe informacje oraz świadomość, że polska społeczność wegańska rośnie w siłę. Co więcej, człowiek dowiaduje się, że autorka najpopularniejszego ojczystego bloga dla roślinożerców oraz twórczyni książki kucharskiej na światowym poziomie  jest inteligentną, pozytywną i pełną energii dziewczyną. Jakby tego było mało po tego rodzaju spotkaniach jest się wyspanym i nie cierpi się z powodu kaca.
Takie zakończenie tygodnia pozwala na zerwanie się o świcie w sobotni poranek i zamiast leczenia bólu głowy spowodowanego wątpliwą zabawą, siada się do komputera i w pocie czoła pracuje nad kolejnymi stronami wegańskiego poradnika, należącego  do tego rodzaju projektów, które mogą nigdy nie wyjść poza ekran  bezkrytycznego laptopa.
W takie weekendy człowiek odrywa się od ,,walki ze słowem" tylko po to, by zająć się zatkanym, pod nieobecność męskiej części domostwa, odpływem w łazience i ewentualne wypić kawę w towarzystwie wegańskich łakoci. Pojedynek z zapchanymi  rurami, choć nie przyniósł inspiracji, to jednak  wywołał pozytywne myśli na temat Polek. Bo Polki to ta część społeczeństwa, której chce się dobrze wyglądać, jeść, pracować, żyć. Polki to między innymi  Ewa Chodakowska, która potrafi profesjonalnie nas zmęczyć, to Marta Dymek, która nakarmi nas roślinami, gdy wyczerpie nas Ewa, to Anja Rubik, która nie tylko uśmiecha się do nas z okładek czasopism, ale także potrafi nas ubrać w ciuchy i zapach, nawołując przy tym, żebyśmy były sobą- jedyną niepowtarzalną Polką.
Choć Nasz Dzień jest dopiero jutro, to już dziś życzę wszystkim czytającym te słowa Kobietom przede wszystkim spełnienia i podążania własną drogą, pomimo iż bywa ona czasem zniechęcająco kręta.

Dzisiaj będzie na surowo, szybko , zdrowo, bezglutenowo i orzechowo, czyli witariańskie ciasteczka z masłem orzechowym.

Składniki:

  • 1 1/2 szklanki płatków owsianych
  • 1/2 szklanki migdałów
  • 15 daktyli
  • 1/2 szklanki masła orzechowego
  • 1/4 szklanki mleka roślinnego
  • 1/4 szklanki wiórków kokosowych
  • łyżeczka ekstraktu waniliowego 
  • łyżka syropu klonowego albo innego słodu (jeśli używasz niesłodzonego mleka roślinnego i masła orzechowego)

Sposób wykonania:

W robocie kuchennym mielimy płatki owsiane wraz z migdałami. Po uzyskaniu konsystencji przypominającej mąkę wrzucamy daktyle i ponownie miksujemy. Na końcu dodajemy masło orzechowe, mleko, wiórki kokosowe, słód oraz ekstrakt waniliowy. Blendujemy do czasu, aż mieszanka zacznie formować się w kulkę. Gotowe ciasto wyjmujemy za pomocą łyżeczki i toczymy niewielkie kulki, które spłaszczamy w dłoniach. Ciasteczka przechowujemy w lodówce albo zamrażarce.



czwartek, 5 marca 2015

Wegańskie trufle



Ohladycakes to blog, który zaczęłam darzyć bardzo ciepłym uczuciem, pomimo że zawiera sporo zdjęć z zaśnieżonego Colorado oraz przewodnik po mroźnej Islandii. Odwiedzanie strony Ashlae potęguje moją chorobliwą wręcz miłość do słodyczy i tęsknotę za moim ,,drugim domem", za uncjami, prostymi miarami w formie łyżek i szklanek, nawet stopniami Fahrenheita (może dlatego, że ujemna temperatura w nich pojawia się niezwykle rzadko;)) Wszyscy, którzy mnie znają wiedzą jednak, że za przenikliwym zimnem i śniegiem pokrywającym o tej porze roku stan Illinois- nie tęsknię ani trochę. Wolę polską zimę przypominającą wiosnę, ojczysty chleb i rosnące nad Wisłą warzywa. Co prawda nadal walczę z awersją do komunikacji miejskiej i obecnością alkoholu w najbardziej zaskakujących miejscach, ale może i to któregoś pięknego dnia ulegnie zmianie.
Wracając do Oh,ladycakes, jej przepisy przywracają mi wiarę w umiejętności kulinarne, po dniach, w których wyciągam z piekarnika bułki przypominające kamienie. Pieczywo, które mogłoby posłużyć jedynie do samoobrony skończyło ,,karierę" na kompoście a ja z nadzieją zabrałam się za robienie trufli. Choć przez chwilę obawiałam się czy potrzebna do ich wykonania spora ilość czekolady doczeka efektu końcowego. Bo czekolada, moje drogie czytelniczki, to coś co moim zdaniem zasługuje na ,,biblie''...którą zresztą posiadam... Książka ta, tak jak i blog Ashlae, wywołuje u mnie odruch Pawłowa i natychmiastową potrzebę spowodowania  bałaganu w kuchni.
Czekoladowe tornado, które przeszło przez ,,serce mojego" domu, było warte zlewu pełnego brudnych naczyń i posypek znajdującym się na każdym centymetrze kuchennego blatu.

Składniki:
  • 230 g gorzkiej czekolady
  • 6 łyżek mleka roślinnego
  • łyżka oleju kokosowego
  • łyżeczka ekstraktu waniliowego (najlepiej domowego)
  • szczypta soli
Dodatki:
  • wiórki kokosowe
  • cukier puder
  • kakao
  • zmielone migdały
  • zmielone paluszki
  • nasiona konopi

Sposób wykonania:

Czekoladę, mleko oraz olej kokosowy umieszczamy w żaroodpornym naczyniu , które ustawiamy na garnku wypełnionym do połowy wodą. Garnek podgrzewamy na wolnym ogniu. Rozpuszczoną masę  czekoladową delikatnie mieszamy, dodajemy ekstrakt waniliowy oraz sól. Po uzyskaniu gładkiej konsystencji, czekoladę odkładamy by wystygła, później umieszczamy ją do dalszego chłodzenia w lodówce. W międzyczasie w miseczkach albo na talerzykach przygotowujemy dodatki, których chcemy użyć. Po upływie około godziny wyciągamy masę z lodówki i z pomocą łyżeczki wyjmujemy niewielkie kawałki, z których formujemy kulki. Trufle układamy na blaszce okrytej papierem do pieczenia. Przed otoczeniem w posypce, rozmiękczamy czekoladki tocząc je przez chwilę w dłoniach by dodatki łatwiej przywierały do trufli.