czwartek, 25 lutego 2016

Wegańskie biscotti


Ilość nieopublikowanych przepisów zaczyna się mnożyć i piętrzyć. Mój wewnętrzny ,,control freak" zaczyna się lekko denerwować, bo przepisy lubię mieć zarchiwizowane tak samo jak wszelkiego rodzaju rachunki i inne takie przykre oraz nudne sprawy związane z dorosłym życiem. Co prawda  spraw kuchennych nie zaliczam do powyższej kategorii, no chyba że są to kopytka, które potrafią doprowadzić mnie na skraj załamania nerwowego i wyrzucenia z siebie wiązanki bluzg, której nie powstydziłby się niejeden żul. Nigdy nie miałam serca i talentu do rodzimej kuchni, a próba wykonania tych banalnych dla reszty społeczeństwa klusek jedynie to potwierdziła. Zrobienie gołąbków bez wsparcia mojego męża uważam za niewykonalne, zresztą nawet z jego pomocą po tej całej aferze związanej z zawijaniem liści kapusty dostaję tygodniowego wstrętu do kuchni. Mistrzynią kapustno-ryżowego ,,origami" jest moja mama... i niech tak pozostanie. Według mojej rodzicielki gołąbki to prosta i szybka potrawa, no ale ona przetrwała żywność na kartki i pieluchy tetrowe, co chyba wiele tłumaczy. Jednak pomimo umiejętności walki z przeciwnościami losu... i liśćmi kapusty...pieczenie ciast i ciastek bez jajek i całej reszty odzwierzęcych składników jest dla mojej mamy trudną do pojęcia koncepcją. W tym przypadku to ja jestem tą, która nie widzi najmniejszego problemu. Co więcej, nieustannie szukam pretekstu żeby wytwarzać roślinne słodkości. Dlatego gdy nadszedł czas urodzin rodzicielki ochoczo zabrałam się pracy, która jest dla mnie czystą przyjemnością. Chociaż przymiotnik ,,czysta'' chyba nie całkiem tu pasuje;) Kolejny raz zostałam poproszona o upieczenie dyniowego ciasta. Wiem, że to mało urodzinowy wypiek, więc jedynie co mogłam zrobić, to postarać się go na tę okazję udekorować. Resztę dyniowego puree postanowiłam wykorzystać do stworzenia biscotti, które zrobiły prawdziwą furorę. Jeśli tak jak ja mrozicie dynię, czym prędzej biegnijcie ją rozmrozić. Naprawdę warto!

  
Składniki:

     
  • 1/2 szklanki rozpuszczonego oleju kokosowego
  • 3/4 szklanki cukru
  • 1/2 szklanki puree z dyni
  • 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
  • 2 i 1/4 szklanki mąki
  • 1 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • szczypta soli
  • 1 łyżka startej skórki pomarańczowej
  • garść uprażonych na patelni posiekanych migdałów

Sposób wykonania:

  1. Olej koksowy mieszamy z cukrem , dyniowym puree oraz ekstraktem waniliowym. 
  2. Dodajemy mąkę, proszek do pieczenia, sól oraz skórkę pomarańczową. Mieszamy do uzyskania jednolitej masy.
  3. Wsypujemy uprażone migdały i łączymy je z ciastem. Masę dzielimy na pół i formujemy z niej dwa niewielkie chlebki.
  4. Układamy je na blaszce wyłożonej pergaminem i pieczemy przez 25-30 minut w temperaturze 175 stopni.
  5. Upieczone chlebki studzimy przez 5 minut. Po tym czasie delikatnie kroimy je na około 2 cm kawałki. 
  6. Ponownie układamy na blaszce i pieczemy przez 20 minut. Po 10 minutach ciasteczka odwracamy na drugą stronę
  7. Przechowujemy w zamkniętym pojemniku.


czwartek, 11 lutego 2016

Wegańskie snickersy

Wegańskie batoniki bounty i roślinne ptasie mleczko cieszą się na blogu niezmienną popularnością. Nie wiem czy wynika to z tęsknoty za tradycyjnymi słodkościami czy poszukiwaniem zdrowszej alternatywy dla znajomych smaków? Może zwyczajnie potrzebujemy udowodnić sobie i innym, że niczego nie tracimy i z roślinnych produktów potrafimy wyczarować wszystko- nawet bezę
Osobiście nie tęsknię za przetworzonymi batonami z listą składników przyprawiającą o ból głowy, nie czuję też potrzeby przekonywać wszystkich wkoło, że rośliny są lepsze od zwierząt, lubię natomiast eksperymentować w kuchni, szczególnie gdy efekt moich działań  ma słodki smak. A że zmieszanie daktyli z masłem orzechowym i zanurzenie owej mieszanki w czekoladzie przypomina w smaku snickersa- nie moja w tym wina;)




Składniki:

  • 16 daktyli medjool
  • 2 łyżki masła orzechowego
  • 1 łyżka syropu klonowego (można pominąć)
  • 1 łyżka wody (2 jeśli nie dodajesz syropu klonowego)
  • 3/4 szklanki prażonych i solonych orzeszków ziemnych
  • tabliczka gorzkiej czekolady

Sposób wykonania:

  1. Daktyle, masło orzechowe, syrop i wodę umieszczamy w malakserze. Wszystkie składniki miksujemy do czasu aż uzyskamy gładką masę.
  2. Z daktylowej masy na papierze do pieczenia formujemy kwadrat. 
  3. Orzeszki ziemne wysypujemy na daktylową bazę i dociskamy.
  4. Całość umieszczamy w zamrażarce na około 30-60minut.
  5. Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Możemy dodać łyżkę oleju koksowego jeśli wolimy miękką polewę.
  6. Po schłodzeniu bazy, kroimy ją na niewielkie kwadraty albo prostokąty. Zanurzamy je w rozpuszczonej czekoladzie i układamy na papierze do pieczenia.
  7. Przechowujemy w lodówce.
 
Odwiedź moją nową stronę www.dietetycznarownowaga.com
 

Konsultacje dietetyczne:
  • stacjonarne                   
  • mobilne
  • on-line 
 Jadłospisy 7 i 14-dniowe

Porady

Przepisy




wtorek, 9 lutego 2016

Wegański smalec z fasoli

Był chleb, więc nadszedł czas na coś do chleba. Przyznam, że jestem wielką fanką wegańskich pasztetów, bo są tak smaczne i sycące, że potrafią zadowolić nawet niereformowalnych mięsożerców. Niestety przygotowanie tego rodzaju potraw, choć nie jest szczególnie skomplikowana, wymaga jednak nieco czasu. Kiedy potrzebujemy szybkiego ,,smarowidła" świetnie sprawdzają się wszelkiego rodzaju fasolowe pasty. 
W trakcie ostatnich egzaminów, zdecydowanie częściej wertowałam książki kucharskie, niż moje notatki z wykładów. Dzięki temu natknęłam się na świetny przepis autorstwa Marty Dymek. Jest szybki, prosty, nie zawiera dziwacznych składników, a do tego rewelacyjnie smakuje. Czy przypomina smalec? - tego nie wiem, gdyż tego rodzaju tłuszcz miałam okazję jeść we wczesnym dzieciństwie- czyli ,,lata świetlne" temu. Kiedy zyskałam jako taką świadomość, smalec uznałam za ,,obleśny" wytwór, który nigdy więcej nie dostał się do moich ust. Dlatego w pierwszym odruchu, nazwa tej pasty nieco mnie zniechęciła, nie odczuwam też potrzeby odnajdywania zwierzęcych smaków w roślinach;) Postanowiłam jednak dać mu szansę i nie pożałowałam :) 


Składniki: 
  • 1 puszka białej fasoli
  • 2 cebule
  • 4 suszone śliwki
  • 2 liście laurowe
  • 1 ziele angielskie
  • 1 goździk
  • 1/2 łyżeczki majeranku
  • 1/4 szklanka zimnej wody
  • 1 łyżka sosu sojowego
  • olej do podsmażenia cebuli
  • sól, pieprz

Sposób wykonania: 

  1. Cebule kroimy w kostkę i podsmażamy wraz z liściem laurowym, zielem angielskim i goździkiem. Na końcu usuwamy przyprawy.
  2. Fasolę łączymy z majerankiem, solą, pieprzem, sosem sojowym i wodą. Miksujemy za pomocą blendera ręcznego albo malaksera.
  3. Dodajemy cebulę i pokrojone śliwki. Miksujemy jeszcze przez chwilę na niskich obrotach, tak by nie rozdrobnić całkowicie śliwek i cebuli.
Przepis pochodzi z książki ,,Jadłonomia" autorstwa Marty Dymek


Odwiedź moją nową stronę www.dietetycznarownowaga.com
 

Konsultacje dietetyczne:
  • stacjonarne                   
  • mobilne
  • on-line 
 Jadłospisy 7 i 14-dniowe

Porady

Przepisy


środa, 3 lutego 2016

Chleb jaglany z dużą ilością ziaren


Decyzja zapadła. W tym roku pączków nie będzie! Choć przyzna, że gdy patrzę na nowy przepis Jadłonomi zaczynam się łamać. Jest w nich batat, którego uwielbiam, a smażenie zostało zastąpione pieczeniem, co rzecz jasna zachęca mnie jeszcze bardziej do kulinarnych działań. No ale, trzeba być twardym w swoich postanowieniach;) Te ostatnio dotyczą rezygnacji z glutenu, który sprawia, że bywam ospała i nie do końca z siebie zadowolona. W obecności chleba i buł zaczynam się zachowywać jak osoba, którą dotyka amnezja dotycząca innych produktów. Co więcej, kilka miesięcy temu  wkroczyłam, po raz kolejny w moim życiu, na edukacyjną ścieżkę. Wreszcie zaczęłam uczyć się tego, co od zawsze  było moim zainteresowaniem, ale jakoś lata temu nie wpadłam na to by podjąć studia z tym związane. Uznałam, że w chwili obecnej na studia dietetyczne jestem trochę za stara (choć to tylko wymówki;)). Obawiałam się także rozpoczęcia kilkuletniej edukacji w kraju, do którego nie jestem w 100% przekonana. Postanowiłam więc iść na skróty i uczyć się w rocznej szkole. Choć szkoła ta nie do końca spełnia moje oczekiwania, daje dużo do myślenia, zachęca do poszukiwań i nieustannego kwestionowania własnych przekonań. Na szczęście mój wiek działa tutaj na korzyść, bo nie czuję frustracji gdy nie zgadzam się z poglądami wykładowców. Potrafię być otwarta na informację, które niekoniecznie są mi ,,po drodze". Cieszę się także, że mam okazję nadrobić braki i usystematyzować swoją wiedzę w kwestiach, które często pomijałam, bo ich przyswojenie wydawało  mi się trudne bądź nudne.  
Sporo naszych szkolnych rozmów dotyczy glutenu, związanych z nim alergii i chorób. Jestem osobą, która uwielbia być własnym królikiem doświadczalnym. Nie traktuję też eliminacji w kategoriach deprywacji, uważam że rezygnacja z czegoś jest motywacją do poznania czegoś nowego. Dlatego chętnie kombinuję, obserwuje samą siebie i poznaje nowe smaki.
Przeglądając stary numer ,,Slowly veggie!" natknęłam się na chleb z kaszy jaglanej o zabawnie brzmiącej nazwie ,,zdrowy konkret". I faktycznie konkretnie można sobie nim pojeść ;)



Składniki:

  • 1/2 szklanki pestek dyni
  • 1/2 szklanki słonecznika
  • 3/4 szklanki całych ziaren siemienia lnianego
  • 10 łyżek mielonego siemienia lnianego
  • 5 łyżek sezamu
  • 1/2 szklanki lekko uprażonych na patelni orzechów np. włoskich
  • 1 szklanka (200g) kaszy jaglanej (waga przed ugotowaniem)
  • łyżeczka soli
  • 5 łyżek oleju
  • 1 łyżka słodu w płynie-np. syropu klonowego ( ja miałam pod ręką melasę buraczaną)
  • 1,5 szklanki wody 

Sposób wykonania:

  1. Gotujemy kaszę jaglaną najlepiej kilka godzin przed pieczeniem chleba.
  2. W dużej misce łączymy wszystkie suche składniki.
  3. Kaszę jaglaną blendujemy z olejem, płynnym słodem oraz 1 i 1/4 szklanki wody.
  4. Do suchych składników dodajemy kaszę jaglaną, wszystko dokładnie mieszamy. Jeśli masa jest zbyt sucha dodajemy resztę wody.
  5. Mieszankę odstawiamy na godzinę.
  6. Keksówkę wykładamy papierem do pieczenia i przekładamy do niej masę.
  7. Chleb pieczemy przez godzinę w piekarniku nagrzanym do 180 stopni.
  8. Po upływie godziny chleb wyjmujemy z piekarnika i zostawiamy w formie do całkowitego wystudzenia (najlepiej na noc).
  9. Jeśli nie zjemy całego chleba w przeciągu 3 dni, należy zawinąć go szczelnie i przechowywać w lodówce. Nadaje się również do zamrożenia.