sobota, 31 stycznia 2015

Co weganie jedzą na śniadanie?

Do napisania tego posta zainspirowała mnie pewna rozmowa na temat zdrowia, mająca miejsce w bardzo niezdrowych warunkach (czytaj: zatłoczona knajpa, druga nad ranem, nie wiadomo które z rzędu piwo). Walczący z przypadłościami dorosłego życia mięsożerni znajomi, postanowili z pierwszej ręki dowiedzieć się czym odżywia się ich rówieśniczka-wegana-wolna od gnębiących ich bolączek człowieka w pewnym wieku.
Przyznam, że zawsze zaskakuje mnie pytanie na temat mojego jadłospisu i zdziwienie, że eliminacja produktów zwierzęcych pozostawia jakiekolwiek jedzenie na moim talerzu. No ale lata kulinarnych i mentalnych nawyków robią swoje, więc staram się nie oburzać, nie oceniać i cierpliwie wymieniam długą listę roślinnych składników. Zazwyczaj okazuje się, że jadam dużo, dobrze i smacznie...eureka...
Na naszym zakrapianym alkoholem spotkaniu na pierwszy ogień poszło śniadanie bo dla niektórych to najważniejszy posiłek w ciągu dnia. Moje posiłki nie mają tego rodzaju hierarchii, dla mnie śniadanie jest równie ważne jak cała reszta , którą pochłaniam niezależnie od godziny i zaistniałych okoliczności. 
Moje osobiste podejście do pierwszego posiłku jest bardzo ,,południowe''. Po przebudzeniu najważniejsza jest dla mnie kawa, bo bez niej nie potrafię otworzyć oczu ani odezwać się w zrozumiałym dla innych języku. Jedyna zrozumiała i uprzejma kwestia wypowiedziana przez moją osobę w godzinach porannych brzmi: kofeina. Mój nałóg staram się ,,znaturalizować" za pomocą szklanki wody z cytryną. Niestety do moich ulubionych  kawowych dodatków należą wegańskie wypieki albo świeże pieczywo z domową konfiturą. Te żywieniowe poranne ,,błędy" zrzucam na barki Morfeusza i napoprawiam je najczęściej pijąc odżywcze smoothie.
Śniadaniowy scenariusz nie zawsze wygląda tak samo, ma na niego wpływ wiele mniejszych bądź większych czynników. Moje śniadania zależą od miejsca w którym się znajduję, pracy którą wykonuję, bądź jej braku w danym momencie, od nastroju, pogody, towarzystwa.
Dla tych którzy starają się wyeliminować mięso i produkty pochodzenia zwierzęcego ze swojej diety, spróbuję pokazać, iż wegańskie śniadanie nie musi ograniczać się do kanapki z dżemem popijanej czarną kawą.

więcej inspiracji na moim instagramie @dietetyczna_rownowaga

Na pierwszym miejscu znajdziecie smoothie- dla jednych nuda, dla innych odkrycie. Jak dla mnie coś co warto pić bądź jeść każdego dnia. Dzięki niemu, już rano dostarczymy sobie ogromnej dawki składników odżywczych, zaczniemy dzień w sposób, który zachęci nas do kontynuowania zdrowych nawyków już do wieczora. Koktajle są świetną opcją, nie tylko dlatego, że to samo zdrowie ale także codziennie mamy możliwość tworzenia nowych kompozycji, które sprawią, że uciekniemy przed smakową nudą. Ich wykonanie jest banalnie proste i zajmuje jedynie kilka minut. Podstawa to... blender , a co do niego wrzucisz zależy od Ciebie.
Dla zgubionych, stawiających pierwsze kroki w świecie roślin-podpowiadam: mleko roślinne, niemal każdy owoc, szpinak, jarmuż, siemię lniane, chia seeds. I odsyłam do starszych postów albo ,,wujka Google".

Dla lubiących ciepłe śniadania polecam-owsiankę, którą tak jak smoothie można przyrządzać na tysiące sposobów. Z pomocą przyjdą Wam orzechy, masła orzechowe, surowe bądź suszone owoce, mleka roślinne, syropy, dżemy. Jeśli myślicie, że ,,oatmeal is for pussies", sugeruję zmienić zdanie, gdyż znam wielu tzw. twardzieli, którzy z jej pomocą czerpią energię by móc intensywnie trenować bądź wykonywać ciężką fizyczną pracę.

więcej inspiracji na moim instagramie @dietetyczna_rownowaga


Dla kochających nieśmiertelne kanapki-weganizm to prawdziwa skarbnica. Moje dzieciństwo wypełnione chlebem z dodatkiem wędliny i sera, było krainą kanapkowej nudy, której nie potrafił ożywić nawet dodatek ogórka i pomidora. Weganizm sprawił, że zapałałam wręcz niezdrową miłością do chleba pokrytego roślinnymi pasztetami, pastami z fasoli albo tofu, masłami z orzechów, awokado i górą innych warzyw.


Dla tych, dla których śniadanie równa się jajecznica, weganie mają jej roślinny odpowiednik-tofucznicę. 
W moim przypadku tofucznica nie jest czymś od czego chciałabym zacząć dzień, nie ze względu na tofu, bo to akurat bardzo lubię, ale skojarzenie z jajkami, które w dzieciństwie podawane na śniadanie, wywoływały u mnie chęć zwrócenia zawartości talerza. Rozumiem, że nie wszyscy mają traumatyczne doświadczenia z jajecznicą w roli głównej i dla tych osób dzielę się przepisem pochodzącym z książki Marty Dymek ,,Jadłonomia".

Tofucznica

Składniki:
  • 1 kostka tofu (180g)
  • 1-2 łyżeczki płatków drożdżowych
  • 1/3-1/2 łyżeczki czarnej soli (kala namak)
  • 1/8 łyżeczki kurkumy
  • 1/4 szklanki wody
  • kilka łyżek oleju
  • spora szczypta świeżo zmielonego czarnego pieprzu
Do podania:
  • posiekany szczypiorek
  • świeżo zmielony czarny pieprz
Sposób przygotowania:

Na rozgrzany olej wrzuć pokruszone tofu i podsmaż na złoty kolor. Dodaj płatki drożdżowe, sól, pieprz i kurkumę, dokładnie wymieszaj. Dolej wodę i duś tak długo aż wyparuje, następnie smaż jeszcze przez chwilę. Podawać ze szczypiorkiem i świeżo zmielonym pieprzem.

Chcesz ebooka na temat diety wegańskiej KLIKNIJ TUTAJ.

 
Odwiedź moją nową stronę www.dietetycznarownowaga.com
 

Konsultacje dietetyczne:
  • stacjonarne                   
  • mobilne
  • on-line 
 Jadłospisy 7 i 14-dniowe

Porady

Przepisy




niedziela, 25 stycznia 2015

Wegański chleb bananowy




 Święta poszły  w zapomnienie, obnażona choinka wylądowała na strychu, zamiast zimowych dekoracji na stole pojawiła się góra owoców. Ale za oknem powróciła zima, ten widok nie zachęca mnie do picia zimnych smoothies ani jedzenia sałatek, tak więc banany gniją a temperatura mojego ciała domaga się włączenia piekarnika. Jedyne co przychodzi mi na myśl w takiej sytuacji, to zabranie się za robienie wegańskiego chleba bananowego ...raw food musi poczekać...

Składniki:
  • 2 i 2/3 szklanki mąki
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • szczypta soli
  • 1/3 szklanki oleju o neutralnym smaku
  • 1/3 szklanki cukru
  • ekstrakt waniliowy
  • 3-4 dojrzałe banany

Sposób wykonania:


Mąkę mieszamy z proszkiem do pieczenia i solą. W osobnej misce łączymy cukier z olejem i ekstraktem waniliowym. Mokre składniki wlewamy do suchych. Banany ugniatamy za pomocą widelca , dodajemy je do pozostałych składników i dokładnie mieszamy. Masę przekładamy do keksówki wyłożonej papierem do pieczenia.  Pieczemy 50 minut w piekarniku rozgrzanym do 175 stopni.


czwartek, 22 stycznia 2015

One apple pie a day keeps the doctor away;)


Czasem odnoszę wrażenie, że w moim życiu jedyną rzeczą stałą jest ciągła zmiana. Kiedy choć trochę zaczynam wpasowywać się w otaczającą mnie rzeczywistość, nadchodzi kolejny zwrot akcji. Często jest on niespodziewany, ale zdarza się także, że bywa  zaplanowany ze sporym wyprzedzeniem. Fakt naniesienia go na kalendarz życia wcale nie ułatwia sprawy, co więcej świadomość jego nieuchronności wisi nade mną niczym czarna, zapowiadająca nadejście nieprzyjemnego zdarzenia, chmura. Myślałam, że moje dorosłe życie będzie bardziej poukładane, że zapanuje w nim spokój i rutyna codziennego dnia, tymczasem porzucenie młodzieńczych lat wcale nie oznacza ucieczki od chaosu. Co gorsze, każdy mijający rok osłabia moją odporność na gwałtowne zmiany. W moim przypadku ,,skakanie" z kontynentu na kontynent, zmiany zajęć, mieszkań i języków nie czynią mnie bardziej zaradną, gruboskórną, niezłomną. Każdy zwrot w życiu, niekoniecznie o 180 stopni, częściowo rozkłada mnie na łopatki, wymaga wysiłku i długiej aklimatyzacji. Mój ,,wspólnik życiowy" jest moim oparciem w tym błąkaniu się po świecie w poszukiwaniu właściwego miejsca, celu, szczęścia bo dla niego te wszystkie zakręty, brak stabilizacji nie są dramatami, problemami, czymś co go przewraca na ziemie, ugina. On się nie rozczula, nie histeryzuje , nie wątpi ani nie analizuje. Idzie przed siebie, często niosąc mnie na  plecach, kiedy ja całą swoją energie poświęcam na uciszenie swojego panic button. 
Czasem kiedy patrzę na swoich znajomych, którzy nie wyrwali swoich korzeni z ojczystej ziemi, odnoszę wrażenie, że ich związki są z innej planety. Choć może nie mam racji, może zbyt krótko i pobieżnie patrzę na polską rzeczywistość. Wydaje mi się, że moje emigracyjne doświadczenie wymusiło na mnie większą otwartość na drugą osobę i tolerancję wobec tego, z którym postanawiasz dzielić swoje lepsze i gorsze dni. A może pobyt na obczyźnie nie ma z tym nic wspólnego? Może zwyczajnie mam szczęście, że spotkałam kogoś kto z całą swoją odmiennością stał się integralną częścią mojej osoby. 
Dla tej mojej stabilnej połowy lubię sterczeć nad piekarnikiem, wyciągać z niego ciepłe i pachnące ciasta, szczególnie jego ulubioną szarlotkę. Dzisiejszy jabłecznik nie wyszedł z piekarnika, gdyż jest to jego witariańska, szybka, trzyskładnikowa wersja. Cieszę się, że mój significant other jest otwarty na moje kulinarne eksperymenty bo dzięki temu kuchenny troll, za którego uważałam się przez większość życia, nie zniechęca się do dalszych działań. 
Przepis ten został zaczerpnięty z niedawno odkrytego prze zemnie bloga, który oczarował mnie nie tylko swoją wizualną ale i merytoryczną stroną. Ladycakes to niewyczerpane źródło inspiracji dla kochających słodycze wegan i miłośników podróży. 
Pora na przepis.




Składniki:
(na foremkę o średnicy 23-24 cm)

  • około 30 daktyli bez pestek
  • 2 szklanki orzechów włoskich
  • 3-4 średnie jabłka
  • 2/3 szklanki filtrowanej wody plus woda do namaczania
  • 1/2 łyżeczki cynamonu
  • szczypta soli morskiej
  • sok z cytryny

Sposób wykonania:

Dno foremki wykładamy papierem do pieczenia. Orzechy umieszczamy w robocie kuchennym i miksujemy do uzyskania piaskowej konsystencji, dodajemy połowę daktyli (nie moczonych) i blendujemy przez 20-30 sekund. Mieszanką daktylowo-orzechową wykładamy spód i boki brytfanki. Gotową bazę przykrywamy plastikową folią i umieszczamy w zamrażarce.
Resztę daktyli zalewamy wodą i namaczamy przez 10-15 minut. Jabłka kroimy na drobne kawałki i skrapiamy sokiem z cytryny. Daktyle odcedzamy i umieszczamy w blenderze wraz z filtrowaną wodą, cynamonem i solą morską. Miksujemy do uzyskania gładkiej konsystencji. Gotowym ,,sosem daktylowym" polewamy jabłka i dokładnie mieszamy. 
Blaszkę z bazą orzechową wyjmujmy z zamrażarki i pokrywamy ją jabłkami. Całość zamrażamy jeszcze przez 45 minut. 




wtorek, 20 stycznia 2015

Postemigracyjna wegańska szarlotka




Składniki:

  • 2 szklanki mąki
  • 3-4 łyżki cukru
  • 12 łyżek wegańskiej margaryny
  • szczypta soli
  • 10-12 łyżek lodowatej wody

  • 4 jabłka
  • 4 łyżki skrobi ziemniaczanej
  • łyżeczka cynamonu
  • 15 łyżek cukru
  • łyżeczka soku z cytryny

Sposób wykonania:

Mąkę wsypujemy do miski i mieszamy z cukrem i solą. Dodajemy zimną wegańska margarynę i rozdrabniamy ją za pomocą widelca. Kiedy mąka będzie miała piaskową konsystencje dolewamy stopniowo wodę i zagniatamy palcami.Gotowe ciasto umieszczamy na pół godziny w lodówce. W tym czasie obieramy i kroimy jabłka, skrapiamy je sokiem z cytryny i mieszamy z cukrem, skrobią ziemniaczaną i cynamonem.
Schłodzone cisto dzielimy i rozwałkowujemy. Jedną część używamy do wyłożenia formy a z drugiej wycinamy serduszka, albo coś mniej romantycznego, za pomocą foremek do ciastek. Do blaszki wyłożonej ciastem dodajemy jabłka, na których układamy wycięte serca.
Szarlotkę pieczemy w piekarniku rozgrzanym do 190 stopni, przez 45-50 minut. Po wystygnięciu posypujemy cukrem pudrem.



Jabłka to owoce, które wywołują u mnie rozmaite skojarzenia, zazwyczaj pozytywne. Wiele z nich ma związek z Polską, krajem do którego postanowiłam wrócić na krótszą bądź dłuższą chwilę. Kilka miesięcy temu tęsknotę za ojczyzną zamieniałam na żmudną naukę życia od podstaw w krainie nad Wisłą. Marna ze mnie uczennica. Czuję się jakbym trafiła do jednoosobowej klasy specjalnej, w której wszelka próba pomocy mojej osobie, kończy się fiaskiem. Tak wielu rzeczy nie rozumiem, nie przyswajam, nie potrafię ogarnąć swoim, jak mi się niegdyś wydawało, otwartym umysłem. Wszystko jest obce, obłe, wszystko wchodzi pod moją skórę, wywołuje konsternację. Chciałabym, żeby ktoś napisał podręcznik dla byłego emigranta z instrukcją obsługi naszego skomplikowanego kraju. Bo jestem zmęczona stąpaniem po omacku, ciągłym przygnębieniem i poczuciem niemocy. Zamiast książki z receptą na życie w starej, a jednak nowej rzeczywistości, czytam ,,Ślepnąc od świateł". Zresztą trudno to nazwać czytaniem, ja to pożeram w tempie obłąkanego, wygłodniałego mola książkowego. Obawiałam się tej lektury, myślałam, że po stu stronach zacznę pakować walizki, że skorzystam z zawieszonego w wirtualnej przestrzeni biletu powrotnego, że nie zniosę prawdy o rodzinnym miejscu, wylewającej się ze stron tej książki. Poniekąd  czytanie jej boli, bo opisuje rynsztok w jakiś chorobliwie poetycki sposób, zdaniami tak trafnymi i pięknymi, że zaczynam odczuwać masochistyczną wręcz przyjemność. ,,Polska to kraj billboardów reklamujących dachówki, śmieci na poboczach, kraj cebuli i rzepaku, to królestwo skarpet, wąsów i amfetaminy". Przeraża mnie to, że widzę ojczyznę oczami głównego bohatera, choć przyjeżdżając tu zakładałam, że zobaczę coś zupełnie innego. Pocieszający jest fakt, że ludzie tacy jak Żulczyk, z porośniętej brudem rzeczywistości potrafią czerpać inspiracje i tworzyć fascynującą literaturę.
Odeszłam nieco od bohaterów tego posta-jabłek...za którymi najbardziej tęsknię będąc po drugiej stronie ,,stawu", bo tylko tu, na polskiej ziemi, są prawdziwe, soczyste, o niepowtarzalnym smaku, ale i zgniłe, robaczywe, dokładnie takie jak otaczająca mnie rzeczywistość.

piątek, 16 stycznia 2015

Wegańskie bananowo-orzechowe scones



Właśnie szukam tłumaczenia słowa scone. Odnajduję: babeczkę, bułeczkę, a nawet grzankę i sucharek. Chyba przestanę wierzyć słownikom. Umówmy się, że scone to scone i że tradycyjna wersja  różni się nieco od wegańskiej. Różnica polega głównie na tym, że w tym roślinnym nie znajdziesz cholesterolu i według mnie jest on smaczniejszy od tego oferowanego przez np. Starbucks.

Składniki:

  • 2 szklanki mąki
  • szklanka orzechów włoskich
  • łyżeczka proszku do pieczenia 
  • szczypta soli
  • wanilia
  • pół łyżeczki cynamonu
  • 2 dojrzałe banany
  • 1/4 szklanki mleka roślinnego
  • 1/3 szklanki oleju kokosowego (pod stałą postacią)
  • 2 łyżki syropu klonowego albo innego słodu (można też zastąpić 2 łyżkami cukru albo pominąć gdyż lukier nadaje wystarczającą słodycz) 


Sposób wykonania:

Mąkę mieszamy z proszkiem do pieczenia, solą i cynamonem. Orzechy siekamy na drobne kawałki i 2/3 szklanki dodajemy do suchych składników. Olej kokosowy łączymy z mąką, rozgniatając i mieszając go  za pomocą widelca. W osobnej misce zgniatamy banany i mieszamy je z mlekiem roślinnym i syropem klonowym. Mokre składniki wlewamy do suchych i używając łyżki scalamy masę. Po czym wyrabiamy ją przez chwilę ręką starając się rozprowadzić grudki oleju kokosowego. Gotowe ciasto formujemy w krążek, który kroimy na osiem równych kawałków i pieczemy przez 15-20 minut w piekarniku rozgrzanym do 215 stopni.

Lukier:
  •  3/4 szklanki cukru
  • 2-3 łyżki wody
Do wody stopniowo dodajemy cukier puder. 
Gotowy lukier rozprowadzamy na scones i posypujemy pozostałymi orzechami.



Jak widać u mnie ciągłe pieczenie, a także częste picie i wychodzenie (czego na szczęście nie można zobaczyć na tym blogu;)). Noworoczne postanowienia o mniejszej ilości słodyczy i alkoholu w moim życiu oraz większej dawce sportu powtarzam sobie każdego wieczoru kiedy leżę bezsennie w łóżku.A tymczasem każdy kolejny styczniowy dzień przynosi medytację nad piekarnikiem i rozmowy ze wspólnikiem życiowym nad butelką czerwonego wina, bo podobno zdrowe i co empirycznie sprawdzone- łagodzące chroniczne bóle mojego zmaltretowanego kręgosłupa. Ruch w chwili obecnej jest udręką, więc musi poczekać na lepsze czasy. 
Może lepiej nie robić postanowień i planów bo życie i tak zweryfikuje wszystkie nasze ,,chcenia". Ciekawe ile osób powiedziało sobie pierwszego stycznia ,,Go with the flow", ewentualnie ,,postaram się być lepszą wersją samej siebie"? Pewnie niewiele, bo uwielbiamy się ,,ulepszać" i wtłaczać w akceptowaną przez społeczeństwo formę. 
Znamienne jest także to, że te nasze postanowienia zazwyczaj dotyczą fizycznej sfery naszego życia. Ja w chwili obecnej postanawiam zmienić swoje noworoczne zakazy i nakazy , na próbę pracy z moją nieustannie zamartwiającą się wszystkim psychiką.

wtorek, 13 stycznia 2015

Persimmon fruit pie




Przyznam, że często życie w postemigracyjnej rzeczywistości zwyczajnie mnie dobija. W takich chwilach zdarza mi się wypić ilość wina przyprawiającą mnie o ból głowy i nieświadomie wchłonąć kawałek porośniętego pleśnią sera. Radykalna społeczność wegańska zapewne chciałaby mnie zlinczować ale na szczęście nie jestem na tyle znaczącą osobą, żeby ktoś poczuwał się do tego rodzaju działań.

Takie alkoholowo- kazomorficzne wyskoki dowodzą braku silnej woli, amnezji albo tego, że nikt nie jest doskonały. Na szczęście niekontrolowane frankofilskie akcje nie zdarzają się, zbyt często, choć życie na ojczystej ziemi przytłacza mnie z większą częstotliwością niżbym sobie tego życzyła. Nie wiem jak większość inteligentnych, wrażliwych i nieco zagubionych ludzi radzi sobie z poronionym rynkiem pracy, na którym wymagania są niedorzecznie wysokie w stosunku do zarobków, astronomiczną szpetotą pomieszaną z pięknem, chamstwem egzystującym obok wysokiej kultury osobistej.

Wiem, że ja odkrywam w sobie bipolar disorder, gdy podróżując środkami komunikacji miejskiej napotykam osobę czytającą Prousta tuż obok pijącego piwo dresa. Chwilowy zachwyt przeradza się w złość i depresję, która nasuwa myśl o reemigracji za ocean w poszukiwaniu straconego w Polsce czasu.

Jeśli Ameryka jest dla byka, to Polska jest zdecydowanie krajem dla matadora. Nie wiem czy to weganizm, czy długa nieobecność w polskiej rzeczywistości zrobiły ze mnie marnego torreadora? Może jedno i drugie.

Ok, dosyć wyznań, przecież to blok kulinarny a nie meeting anonimowych emigrantów.

Pora na medytację nad piekarnikiem. Dzisiaj relaksuję się za pomocą persimmon fruit pie. W wegańskiej wersji, rzecz jasna.



Przepis jest niby  banalnie prosty ale wymaga jednak umiejętnej współpracy z olejem kokosowym. Bo w tym przepisie, drogi czytelniku ( a raczej czytelniczko), nie znajdziesz wegańskiej margaryny, która w większości przypadków stanowi podstawę roślinnego kruchego ciasta. 

Składniki:

  • 1 i 1/4 szklanki mąki
  • 2 łyżki cukru
  • 1/4 szklanki płynnego oleju kokosowego
  • szczypta soli
  • 6-8 łyżek lodowatej wody
  • 2 persimmony (nawet nie wiem czy tak się odmienia) wikipedia podpowiedziałam mi, że owoc ten funkcjonuje  również pod nazwą hurma, jak zwał tak zwał, chyba wiemy o co chodzi

Sposób wykonania:

Mąkę, cukier i sól umieszczamy w misce. Olej kokosowy rozpuszczamy i czekamy aż osiągnie temperaturę pokojową. Po jej osiągnięciu wlewamy go stopniowo do suchych składników i cały czas palcami łączymy go z mąką. Po osiągnięciu piaskowej konsystencji, umieszczamy miskę na 15 minut w zamrażarce. Do schłodzonej mieszanki w ten sam sposób dodajemy lodowatą wodę. Składniki powinny połączyć się po 5- 6 łyżce wody, w moim przypadku nastąpiło to po dodaniu kolejnych dwóch. 
Jeśli nasz wytwór zaczął choć trochę przypominać tradycyjne kruche ciasto, jesteśmy na dobrej drodze i możemy umieścić je misce i odpocząć przez 15 minut albo pokroić w plastry persimmony aka hurmy.
Po krótkiej przerwie posypujemy papier do pieczenia mąką i rozwałkowujemy niesforne ciasto w kształcie przypominającym koło. Układamy na nim plastry owoców i zawijamy boki. Pieczemy przez około 30 minut w piekarniku nagrzanym do 185 stopni.

  

sobota, 10 stycznia 2015

Wegański pasztet z zielonej soczewicy



Ostatnio wegańskie pasztety zagościły na stałe w moim domu. Zapotrzebowanie jest dość duże...choć osób niewiele, wiec co kilka dni trzeba gotować, miksować i medytować nad piekarnikiem;) Żeby nie było nudno za każdym razem staram się łączyć inne składniki i albo cieszę się sukcesem albo zjadam porażkę;) Ten ,,wytwór" zaliczyliśmy razem ze wspólnikiem życiowym do pierwszej kategorii.

Składniki:

  • 2 szklanki ugotowanej zielonej soczewicy 
  • 1 szklanka ugotowanej kaszy jaglanej
  • cebula
  • kilka ząbków czosnku
  • 5 suszonych pomidorów
  • 10 oliwek (plus kilka do dekoracji)
  • 1-2 ogórki kiszone
  • 2 łyżki siemienia lnianego
  • 4 łyżki wody
  • 3 łyżki oliwy z oliwek (plus oliwa do smażenia)
  • 3 łyżki sosu sojowego
  • majeranek, pieprz,szczypta wegety, przyprawa (sól) śródziemnomorska 

Sposób wykonania:


Soczewicę i kaszę jaglaną gotujemy do miękkości. Cebule, czosnek i suszone pomidory kroimy  i podsmażamy na oliwie. Siemię lniane mieszamy z wodą i odkładamy na kilka minut. Ogórki kiszone i oliwki kroimy w drobną kostkę.
Ugotowaną soczewicę, kaszę jaglaną oraz podsmażoną cebule, czosnek i suszone pomidory umieszczamy w robocie kuchennym i miksujemy na gładką masę. Dodajemy siemię lniane, oliwę, sos sojowy oraz przyprawy i  blendujemy. Do gotowej mikstury dodajemy kiszonego ogórka wraz z oliwkami i delikatnie mieszamy. 
Całość przekładamy do keksówki wyłożonej papierem do pieczenia i umieszczamy w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni na 45 minut. 



piątek, 9 stycznia 2015

Wegańskie brownies ze słodkich ziemniaków



Ten post wykroczy nieco poza niezwykle zdrowy i niecodzienny przepis na brownies ze słodkich ziemniaków. Jest to deser wykreowany przez Ellę Woodward, autorkę znanego i uwielbianego bloga Deliciously Ella. Zapewne wielu weganom nie trzeba jej przedstawiać gdyż już od ponad dwóch lat pisze o zdrowym jedzeniu i tworzy pyszne przepisy oparte na produktach pochodzenia roślinnego. Tym, którzy jeszcze nie słyszeli o bohaterce tego posta, polecam odwiedzić jej stronę internetową www.deliciouslyella.com.
Historia Elli jest niezwykła, gdyż jej blog zrodził się nie z pasji do gotowania lecz z problemów zdrowotnych, nad którymi zapanowała za pomocą weganizmu. W roku 2011 Ella została zdiagnozowana z rzadkim schorzeniem zwanym Postural Tachycardia Syndrome, które objawiało się u niej skrajnym wyczerpaniem, niekończącymi się palpitacjami serca, nieustannym bólem, kłopotami z trawieniem i bólami głowy. Brzmi jak stracona młodość.
Po nieudanych próbach przywrócenia zdrowia przez konwencjonalną medycynę, zdesperowana Ella zaczęła szukać alternatywnych metod. Postanowiła zrezygnować ze spożywania mięsa, przetworów mlecznych, cukru, glutenu i wszystkiego co zostało przetworzone lub chemicznie ,,ulepszone". Ta drastyczna zmiana pozwoliła jej na rezygnację z wszelkich leków, które przyjmowała i przywróciła jej życie do normy. Przykład Elli jest dowodem na to, że weganizm oparty na nieprzetworzonych produktach ma uzdrowicielską moc.

Jako wielbicielka roślinnych wypieków postanowiłam wypróbować jej brownies ze słodkich ziemniaków. Przepis ten to deser w najzdrowszym wydaniu, gdyż nie zawiera cukru, tłuszczu ani glutenu.



Składniki:

  • 2 średnie słodkie ziemniaki (około 600g)
  • 2/3 szklanki mielonych migdałów
  • 1/2 szklanki mąki ryżowej
  • 14 daktyli medjool albo 20 mniejszych
  • 4 łyżki kakao
  • 3 łyżki syropu klonowego
  • szczypta soli


Sposób wykonania:

Słodkie ziemniaki obrać, pokroić na kawałki i gotować do miękkości, najlepiej na parze. Ugotowane ziemniaki, wraz z daktylami i syropem klonowym umieścić w robocie kuchennym i zmiksować na gładką masę. Dodać mąkę, mielone migdały, kakao oraz szczyptę soli i blendować przez krótką chwilę.
Gotową masę przełożyć do brytfanki wyłożonej papierem do pieczenia i wstawić na około 20 minut do piekarnika nagrzanego do 180stopni. Odczekać pół godziny przed wyjęciem z formy.


Odwiedź moją nową stronę www.dietetycznarownowaga.com
 

Konsultacje dietetyczne:
  • stacjonarne                   
  • mobilne
  • on-line 
 Jadłospisy 7 i 14-dniowe

Porady

Przepisy



wtorek, 6 stycznia 2015

Wegański pasztet z gruszką




Składniki:

  • 2 szklanki ugotowanej czerwonej fasoli albo fasoli z puszki
  • 1/2 szklanki suchej kaszy jaglanej
  • średnia cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • gruszka
  • 2 łyżki siemienia lnianego 
  • 6 łyżek wody
  • 3 łyżki sosu sojowego
  • oliwa do smażenia
  • łyżka bułki tartej albo grysiku
  • majeranek, kolendra, pieprz, sól, koperek, liść laurowy, ziele angielskie

Sposób wykonania:

Kaszę jaglaną gotujemy do miękkości. Cebulę, czosnek i gruszkę kroimy w kostkę (kilka kawałków gruszki pozostawiamy do dekoracji) i podsmażamy na oliwie z dodatkiem ziela angielskiego i liścia laurowego.Siemię lniane mieszamy z wodą i odstawiamy na kilka minut. 
Fasolę wraz z podsmażoną cebulą, czosnkiem i gruszką (usuwamy liść laurowy i ziele angielskie) umieszczamy w robocie kuchennym i miksujemy. Po minucie dodajemy resztę składników i blendujemy jeszcze chwilę. 
Masę przekładamy do keksówki wyłożonej papierem do pieczenia, dekorujemy plasterkami gruszki, posypujemy odrobiną koperku i pieczemy przez 40-45 minut w 170 stopniach.



niedziela, 4 stycznia 2015

Wegańskie naleśniki dyniowe



Składniki:


Sposób wykonania:

W misce dokładnie mieszamy wszystkie składniki z wyjątkiem mąki. Po ich połączeniu stopniowo dodajemy mąkę i mieszamy do uzyskania gładkiej masy. Gotowe ciasto naleśnikowe wkładamy do lodówki na co najmniej pół godziny.
Naleśniki smażymy na mocno rozgrzanej patelni posmarowanej niewielką ilością oleju. Podajemy z dżemem albo dowolnym wegańskim nadzieniem.

piątek, 2 stycznia 2015

Wegańskie blondies z masłem orzechowym



Składniki blondies:

  • szklanka cukru
  • 1/3 szklanki oleju kokosowego
  • 3/4 szklanki kremowego masła orzechowego
  • szklanka mąki
  • 1/4 szklanki mleka roślinnego

Składniki polewy:

  • 1/2 gorzkiej czekolady
  • łyżka masła orzechowego
  • 2 łyżki mleka roślinnego

Sposób wykonania:

Ręcznym mikserem ubić cukier z olejem kokosowym. Dodać masło orzechowe i miksować aż powstanie gładka masa. Wsypać mąkę i dokładnie wymieszać. Na koniec wlać mleko roślinne i ponownie wymieszać. Piec w temperaturze 175 stopni przez około 30 minut.

Polewę przygotowujemy w kąpieli wodnej. W niedużym garnuszku  umieszczamy czekoladę, mleko roślinne i masło orzechowe, wkładamy go do większego garnka z wodą i podgrzewamy. Mieszamy do uzyskania jednolitej masy.
Polewę rozprowadzamy na wystudzonym cieście. 
Blondies najlepiej przechowywać w lodówce.