czwartek, 30 października 2014

Buraczane smoothie

Sezon na maliny skończony. Nie wspomnę już o truskawkach i jagodach, na które musimy czekać długie miesiące. Tęsknie za kolorami jakie owoce te nadawały moim koktajlom. Już myślałam, że moje biedne smoothies są skazane na wyblakłość banana i ewentualną zieleń szpinaku bądź jarmużu. Z pomocą przyszedł mi wszechobecny burak. Uwielbiam to skromne warzywo za jego smak, wszechstronność, kolor i właściwości odżywcze. Zwrot ,,jesteś burakiem", uważam za komplement. 
Ta niepozorna bulwa wzmaga odporność, spowalnia procesy starzenia, przeciwdziała nowotworom, odkwasza organizm, pomaga także znosić dolegliwości związane z menopauzą. Jest bogatym źródłem kwasu foliowego i licznych pierwiastków mineralnych. 
W mojej kuchni ,,przemycam" buraki niemal wszędzie. Pominąwszy tradycyjne burczane przepisy, warzywo to dodaję do humusu, ciasta, soków, ostatnio także do koktajli.


Bananowo buraczane smoothie
  • 1-2 banany (świeże bądź mrożone)
  • niewielki gotowany bądź świeży burak (jeśli Twój blender nie ma wystarczająco dużo mocy użyj gotowanego buraka)
  • garść mrożonych malin
  • szklanka wody, wody kokosowej albo mleka roślinnego
 Wszystkie składniki wrzuć do blendera i miksuj przez kilka minut.
Zdrowo i kolorowo:)




Smoothie bowl z dodatkiem buraka

  • 2 mrożone banany
  •  pól niewielkiego buraka
  • trochę wody albo mleka roślinnego
  • dodatki (kokos, nasiona chia, suszone bądź świeże owoce)
Banany wraz z burakiem i wodą umieścić w benderze. Miksować parę minut. Gotowe smoothie przelać do miseczki i udekorować w dowolny sposób.

wtorek, 28 października 2014

Domowe mleko sojowe



Było o tym, że mleko jest be, że utrudnia życie zwierzętom i nam. Już słyszę ten lament, że to nie prawda, że bez mleka wypadną nam zęby, połamią się kości a my dostaniemy załamania nerwowego bo jak tu pić kawę, jeść płatki śniadaniowe, nie wspominając o spożyciu sera, który razem z winem to niemal idealni psychoterapeuci . Tylko czy ta kazomorficzno-alkoholiczna terapia rozwiązuje nasze problemy, czy może w jakimś stopniu je wywołuje?
Może na chwilę warto dać odetchnąć krowie i spróbować np. wykorzystać soję. Na szczęście polskie sklepy zaczynają myśleć o weganach i uczulonych na laktozę. Co prawda daleko im do postępowych zachodnich spożywczaków , na pułkach których można znaleźć tak rozmaite , niedrogie i pyszne roślinne mleka, że zastanawiają mnie ludzie, którzy po nie nie sięgają . Bo kto na przykład nie ma ochoty spróbować mleka z konopi?
Niestety za to co odmienne, musimy zapłacić wyższą cenę, jeszcze nie nadszedł czas zrównania cen mlek roślinnych z mlekiem krowim, chyba też żaden polski producent nie odważył się zainwestować w ten biznes i wszystko czym dysponują sklepy zostało sprowadzone do nas z zagranicy. Na szczęście nawet sklepy takie jak Biedronka czy Rossmann poszły po rozum do głowy i mają w swoim asortymencie roślinną alternatywę w przystępnej cenie. Jeśli dysponujemy skromnym budżetem , nie chce nam się chodzić do sklepu , bądź unikamy przetworzonej żywności, możemy podjąć próbę zrobienia mleka roślinnego w domu.
Zacznijmy od soi bo to mleko jako pierwsze trafiło do wegańskiego repertuaru , jest źródłem pełnowartościowego białka i witamin z grupy B.
Zabierzmy się do pracy.
 

Składniki:

  • Szklanka soi
  • 6-8 szklanek wody
  • Sól i cukier do smaku
  • Opcjonalnie :wanilia, cynamon, kakao


Przygotujmy także :
  • Sitko
  • Gazę
  • Duży garnek
  • Blender albo robot kuchenny 
 
Sposób wykonania:

1.     Soję umyć i umieścić w dużej misce, zalać wodą. Odstawić na 8-12 godzin. Zmienić wodę co najmniej raz. Soja powinna podwoić swoją objętość . Po namoczeniu dobrze wypłukać.
2.     Jeśli mamy czas i ochotę możemy postarać się usunąć zewnętrzną powłokę z ziaren soi , aby to zrobić zalewamy soję wodą i trzemy ją w rękach aż zewnętrzna skorupka zacznie odchodzić. Później umieszczamy ziarna z powrotem w wodzie i delikatnie mieszamy.  Zewnętrzne skorupki zaczną unosić się nad soją co ułatwi i usuwanie.
3.     Następnie soję odcedzamy i stopniowo blendujemy . Umieszczamy jedną szklankę ziaren w blenderze i zalewamy 2-3 szklankami wody. Miksujemu około 3 minut. Na garnku umieszczamy sito a na nim gazę. Zmiksowaną soję wylewamy na sito .Po odcedzeniu łapiemy końce gazy i dokładnie wyciskamy sojową pulpę. To samo powtarzamy z pozostałymi ziarnami.
4.     Garnek z gotowym mlekiem stawiamy na niewielkim ogniu i gotujemy mieszając od czasu do czasu przez 20 minut. Pilnujemy by mleko nie wykipiało. Do gorącego napoju dodajemy sól, cukier i pozostałe składniki, jeśli decydujemy się ich użyć.
5.     Po wystygnięciu mleko przechowujemy w lodówce nie dłużej niż tydzień.


         


niedziela, 26 października 2014

Zbaczamy z mlecznej drogi



Większość z nas traktuje mleko niczym magiczny eliksir , który pozwala chronić nasze kości przed osteoporozą a nasze zęby przed próchnicą. Docierają do nas informacje, że dzięki niemu nie będziemy tyć a jego szklanka wypita przed snem zapewni nam spokojny sen. Moje pokolenie zostało wychowane na sloganie ,,Chcesz być karateką? Pij mleko!”. W życiu dorosłym, mieszkając na innym kontynencie , moja świadomość bombardowały reklamy w stylu ,,Got milk?”, w których znane osoby próbowały mi wmówić, że nie pijąc mleka rozpadnę się na drobne części .
Czemu wiec Azjaci nadal są w jednym kawałku, ze zdrowym uzębieniem i bez nadwagi. Czemu w mniejszym stopniu dotykają ich choroby cywilizacyjne? Badania przeprowadzone w wielu krajach, między innymi w USA, Szwecji i Finlandii , gdzie konsumpcja mleka i produktów pochodzenia zwierzęcego jest największa na świecie, mają największy odsetek zachorowania na osteoporozę… i  nie tylko…
Coraz częściej i głośniej mówi się o związku pomiędzy spożyciem przetworów mlecznych a całą gamą problemów zdrowotnych , począwszy od trądziku, anemii, artretyzmu, otyłości a skończywszy na chorobach serca, cukrzycy, autyzmie i raku.
Dlaczego wiec nadal pijemy mleko? Pomimo widma chorób i coraz większej świadomości tego, że w życiu dorosłym większość z nas nie toleruje laktozy, gdyż enzym laktaza potrzebna do jej rozkładu jest najbardziej aktywna u noworodków  i niemowląt  a po tym okresie tracimy 90 do 95% tego enzymu.
Częściowa odpowiedź jest prosta-pieniądze. Przemysł mleczarski robi wszystko by przekonać nie tylko konsumentów ale i agencje rządowe oraz lekarzy o tym, że warto sponsorować ten biznes. Przeciętny człowiek nie spędza wieczorów na studiowaniu badań naukowych a edukacja lekarzy w zakresie zdrowego żywienia jest dosyć uboga, naszym codziennym ,,uniwersytetem” pozostają media, w których królują urocze i zdrowe dzieciaki pijące jogurciki i dorośli , którzy nieustannie potrzebują tabletki na cała gamę schorzeń. Może czasem warto obudzić swój uśpiony umysł w przerwie na reklamy i zacząć dostrzegać zależności.

Lubimy myśleć, że produkcja mleka to idylliczny obrazek z dawnych czasów, szczęśliwa krowa pasąca się na łące , dojona przez swojego długoletniego właściciela . Myślę, że wśród wielu dzieci w obecnych czasach występuje pogląd , iż mleko pochodzi z kartonu bądź butelki a jak tam się znalazło pozostaje tajemnicą. Ani dzieci ani dorośli nie chcą wiedzieć , że krowy tak jak ludzie produkują mleko, żeby nakarmić swoje młode. Aby krowa nie przestawała dawać mleka, jest sztucznie zapładniana   co rok a jej potomstwo odbiera się jej niemal natychmiast. Przeznaczeniem samca jest stanie się cielęciną bądź stekiem, samica powtórzy los matki.
Dorosła krowa jest traktowana niczym maszyna zmuszana w koszmarny sposób do produkcji nienaturalnej dla niej ilości mleka. Krowa w normalnych warunkach powinna dożyć 25 lat, jednakże zwierzęta wykorzystywane do produkcji mleka najczęściej kończą swój żywot po 4 bądź 5 latach , a ich ,,zużyte ‘’ mięso trafia do zup, karmy bądź hamburgerów . Pozostaje życzyć smacznego konsumentom produktów zwierzęcych.
Prawdopodobnie znakomita większość nie dba o etyczną stronę produkcji mleka, może nie jest też zainteresowana poważnymi konsekwencjami zdrowotny mi wynikających z jego konsumpcji , może gardzi badaniami T. Collin’a Campbell’a  a tytuł ,,China study” nasuwa wielu na myśl badania nad liczebnością narodu chińskiego. Może warto rozstać się z mlekiem z próżności, dla gładkiej cery i szczupłej sylwetki. Każda motywacja jest dobra jeśli tylko spróbujemy zboczyć z mlecznej drogi.
Choć zerwanie związku z przetworami mlecznymi może nie być takie proste. Mleko zawiera białko zwane kazeiną , które rozkłada się w organizmie i staje kazomorfiną.  Kazomorfina działa jak opiaty, które sprawiają, że czujemy się zrelaksowani i szczęśliwi . Codzienne spożycie jogurtów, serów, śmietanki do kawy czyni z nas ,,mlecznych narkomanów”. Odwyk ułatwiają mleka roślinne, które może nie nakarmią kazomorficznego głodu ale zastąpią przysmaki , które jedliśmy przez lata.

środa, 22 października 2014

Wrzucamy co mamy czyli ciasteczka i batoniki owsiane



Pomysł na owsiane ciasteczka zrodził się z buntu mojego męża wobec owsianki serwowanej na śniadanie. Dość duże jej ilości zaczęły zalegać w kuchennych szafkach. Nie wiem czy była to chęć jego przechytrzenia czy może potrzeba zrobienia porządków ? Tak czy inaczej narodził się przepis, który właściwie nim nie jest bo składniki i ich kombinacje są dowolne, można improwizować na całego. Jest banan i owsianka są i ciastka. Jest też radość, że wszystkim smakuje, można pozbyć się  resztek bakalii plątających  się po szufladach i wykorzystać ,,rozkładające się” banany , o których jakoś zapomnieliśmy bo przecież nadszedł sezon na jabłka. Nie ma wyrzutów sumienia bo nie znajdziemy w nich grama cukru i nie należą do kategorii sklepowych batoników o dacie ważność dłuższej niż nasze życie i niezrozumiałej liście składników.
Możemy zjeść je na śniadanie, zabrać na uczelnię bądź do pracy albo poczęstować nimi gości- jeśli oczywiście dotrwają do ich przyjścia .

Oto luźny przepis, przy którym można uruchomić fantazję :)

Składniki:

  • 2 dojrzałe banany
  • 1i 1/2 szklanki owsianki
  • Dowolne bakalie
  • 2 łyżki wiórków kokosowych
  • Ekstrakt z wanilii


Sposób przygotowania:
Banany rozgniatamy, dodajemy do nich pozostałe składniki. Dobrze mieszamy. Gotową masę formujemy w niewielkie ciasteczka i umieszczamy je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Pieczemy przez 15-20 minut w piekarniku nagrzanym do temperatury 190 stopni.




Robiąc  batoniki zmieniam nieco proporcję , na dwa banany dodaję jedną szklankę owsianki. Można też dodać 2 łyżki przecieru jabłkowego bądź trochę utartego jabłka. Ostatnio w jego miejscu użyłam mojego dżemu dyniowo-jabłkowego. Opcjonalnie dodajemy ½ łyżeczki proszku do pieczenia (najlepiej bez aluminium) . Gotową masę przekładamy do foremki do pieczenia chleba bądź brytfanki o wymiarach 20x20 cm. Po 25-30 minutach batoniki są gotowe.