środa, 30 września 2015

Śliwkowa nutella odkryta u fryzjera

Jedyny pozytywny fakt związany z moją ostatnią wizytą u fryzjera, to przejrzenie wakacyjnego numeru Zwierciadła i odnalezienie przepisu na nutellę ze śliwek. Chociaż kolejnym plusem było przeczytanie wywiadu z Kasią Nosowską, której lata dodają nie tylko mądrości ale i urody. Miło zapoznać się z poglądami tej fajnej babki, choćby na papierze.
Fryzjer od kiedy zawitałam w kraju-raju, to dla mnie nieco traumatyczne przeżycie (ach, te problemy ludzi pierwszego świata:/ ). 
Lata temu osoby zajmujące się profesjonalnie włosami, zwyczajnie ignorowałam;) Włosy miałam na tyle długie i niesforne, że skracałam je sama, a kolor zapewniała mi farba z pudełka bądź rozjaśniający spray. Problem pojawił się, gdy moja skóra postanowiła reagować alergicznie na wszelkie chemikalia. Przez jakiś czas z koloryzacyjnego kryzysu ratowała mnie przyjaciółka przyjaciółki, z którą ostatecznie zaprzyjaźniłam się i ja. Farbowanie zaczęło oznaczać nie tylko lżejszą reakcję alergiczną  ale także miłe spotkanie towarzyskie przy kawie i pogaduchach. Niestety rozdzielił nas ocean, a ja pozostałam z nieustanną frustracją. Wizyty w salonie stały się niczym emocjonalna huśtawka. Euforia przeplatana letnimi uczuciami, a gdzieś pomiędzy nimi absolutna wściekłość, przypominająca tantrum wielkiego rozkapryszonego  bachora. Po ostatnim ,,zabiegu upiększającym" doszła do głosu właśnie ta moja niedojrzała, napędzana frustracją strona, która stwierdziła, że kolejna próba zwalczenia odrostów to absolutna porażka, a przyjaźń między mną a panią fryzjerką z shopping mall raczej nie będzie miała miejsca. Pozostaje mi na dłuższy czas ,,zbratać się" z odrostami w kolorze nielubianego przez wielu gryzonia. Mam nadzieje, że wytrwam i może nawet polubię, to co podoba mi się u innych a czego na swojej głowie nie potrafię zaakceptować.
Niepostrzeżenie wtargnęła tu zbyt długa dygresja, a przecież bohaterem dzisiejszego wpisu miała być owocowa nutella.   
Przyznam, że śliwki (szczególnie węgierki), nie należą do moich ulubionych owoców, ale jeśli w grę wchodzi czekolada, a szczególnie coś co nosi nazwę nutella i na dodatek nie zawiera mleka, potrafię zmienić opinię na temat tychże owoców w mgnieniu oka.




Składniki:
  • 1kg śliwek węgierek
  • 8 łyżek kakao
  • 1/3 szklanki brązowego cukru (jeśli śliwki nie są bardzo dojrzało można dodać większą ilość)
  • laska wanilii albo małe opakowanie cukru waniliowego

Sposób wykonania:

Śliwki pozbawiamy pestek i smażymy przez około 1h. Dodajemy kakao, cukier i miąższ z laski wanilii. Jeszcze chwilę gotujemy. Całość blendujemy i przekładamy do słoików. Z tej ilości śliwek otrzymamy 2 małe słoiki. 
Oczywiście przepis pochodzący z gazety przeszedł delikatną metamorfozę. Na szczęście efekt okazał się bardzo pozytywny;) A ja wybieram się po kolejne kilogramy śliwek:)

1 komentarz:

  1. Świetny pomysł z tą nutellą! Aż żałuję, że moja śliwa w tym roku zastrajkowała i nie mam owoców :(

    OdpowiedzUsuń