Na wstępie zaznaczam, że nie jestem sportowcem, panią od fitnessu, nie brałam udziału w maratonie...ani nawet jego połowie. Nie jestem ekspertem, jestem amatorem-prawdopodobnie w każdym znaczeniu tego słowa;) Pomimo, że bywam miernym biegaczem, który nie bije rekordów, a raczej powłóczy nogami- kocham ten mój brak profesjonalizmu i żółwie tempo. I choć od lat mój dystans i tempo pozostają na podobnym poziomie, a moją jedyną aspiracją jest radość płynąca z tej prostej czynności postanowiłam zabrać głos na temat biegania, bo mam prawo i ochotę;)
Historia mojego biegania rozpoczęła się na emigracji, czyli jakieś 13 lat temu i w tym przypadku nie jest to pechowa liczba. Nie wiem dlaczego w Polsce nigdy nie biegałam? Może dlatego, że mój czas pochłaniała joga i kolekcjonowanie siniaków na zajęciach karate. Zresztą lata temu w ojczyźnie chyba nie biegało się dla przyjemności, biegali spóźnieni na autobus, albo ci których ktoś gonił. Biegający bez celu obywatel był zwykłym oszołomem.
Kiedy znalazłam się w obcym kraju, w całkowicie nowym otoczeniu, z niewielkimi dochodami i dniami wypełnionymi pracą, najprostszym rozwiązaniem na wszelkie problemy związane z oddaleniem od domu o 7621 km okazało się bieganie. Było darmowe, nie wymagało żadnego sprzętu i redukowało stres, którego w początkowej fazie emigracji jest naprawdę wiele. Po pewnym czasie uzależniłam się od czynności pochłaniającej negatywne emocje i wypełniającej mózg endorfinami. Euforia biegacza, to nie ściema, to fascynujące uczucie, którego może doświadczyć każdy kto zechce pokonać początkowy dyskomfort.
Generalnie moje bieganie jest jedynie pogonią za tym pozytywnym zjawiskiem. Nigdy nie miałam jakiś przesadnych planów związanych z tym sportem. Zresztą przejawy nadmiernej ambicji szybko studziły moje liczne kontuzje, niekoniecznie wynikające z pokonywania kolejnych mil. Była przebita żyła w nodze, czego powodem był upadek na hamulec ręczny roweru, urazy kręgosłupa wywołane podnoszeniem ciężkich przedmiotów, bądź próbą zrobienia z siebie precla na zajęciach jogi. Zdarzały się też problemy wynikające z przetrenowania, bądź chwilowej fascynacji niewłaściwym dla mnie obuwiem.
Pomimo całej mojej miłości do stawiania jednej stopy przed drugą w przyspieszonym tempie, nadal mam ambiwalentny stosunek do brania udziału w jakichkolwiek zorganizowanych imprezach biegowych. Głównie z powodów ekologicznych, ale to moje prywatne ,,zboczenie" i w żadnym wypadku nie neguję tego rodzaju wydarzeń, ani osób biorących w nich udział. Rozumiem, że niektórzy potrzebują jakiegoś celu, motywacji, uhonorowania swojej ciężkiej pracy, albo zwyczajnie lubią biegać w tłumie. No cóż, może jestem pozbawionym ambicji odludkiem, który w bieganiu szuka jedynie relaksu, odosobnienia, dla którego aspekt medytacyjny jest ważniejszy od prędkości, dystansy, czy medalu. No i te tony wygenerowanych po drodze śmieci totalnie mnie zniechęcają.
Może ów brak pragnienia odniesienia sukcesu w tej dziedzinie sprawił, że zjawisko wypalenia, czy zmęczenia bieganiem nigdy mnie nie dotknęło. Nie chcę by to co uwielbiam stało się dla mnie przymusem, czy problemem, bo bieganie ma być sposobem radzenia sobie z trudnościami i napięciem. Chcę, żeby pozostało czynnością, dla której potrafię z uśmiechem na twarzy wstawać o 6 rano. Chociaż zdarzają się dni, w które odczuwam wewnętrzny bunt przed wyjściem z domu, po prostu nie chce mi się wiązać butów i przełamywać własnych słabości. Czasem pojawiają się chwile w których trzeba przez pierwsze pół godziny zaciskać zęby, bo ciało jest tylko ciałem, albo psychika szwankuje, bądź pogoda jest do bani i trzeba na to post-biegowe szczęście ciężej zaparować. Ale po tysiącach pokonanych kilometrów zdecydowanie bardziej boli czas, który zmusza do odłożenia butów w kąt, kiedy choroba, uraz, bądź inna sytuacja życiowa wymaga bezruchu. Każdy kto pokochał bieganie wie jak wyczerpujący potrafi być odpoczynek.
BIEGANIE W PIGUŁCE 💊
PTL (PROSTY I TANI LEK)
- bieganie jest proste- zakładasz buty i wychodzisz z domu
- bieganie jest tanie- potrzebujesz jedynie przyzwoitych butów (i nie musi to być najnowszy model Nike'ów); dres
- bieganie jest lekarstwem- na stres, zły humor, a nawet depresję- zanim wybierzesz się do apteki albo lekarza, daj szansę swoim nogom
EXCUSE YOUR EXCUSES
- pogoda- nie ma złej pogody do biegania, są jedynie złe ubrania
- lokalizacja-każdą lokalizację można zmienić za pomocą spaceru, autobusu albo samochodu (mieszkam
- pieniądze- patrz bieganie jest tanie-jeśli uważasz, że nie stać cię na buty do biegania, polecam lekturę ,,Urodzonych biegaczy". Cała reszta ubioru, to sprawa jeszcze mniej istotna. Bieganie nie jest pokazem mody. Zegarki i inne gadżety zostaw sobie na później, albo w ogóle o nich zapomnij. Jeśli masz smartphon'a, to sprawa wszelkiego rodzaju pomiarów i muzyki-jest załatwiona.
Podsumowując i kolokwialnie rzecz ujmując - zamknij się i biegaj-to nie tylko moja rada, to również tytuł nowej książki Robina Arzón, ale o niej może innym razem.
Nigdy nie lubiłam biegać, ze względu na brak kondycji i otyłość. Dopiero w tym roku moim urozmaiceniem treningów stało się bieganie. Biegam rzadko stosunkowo, bo raz w tygodniu i niezbyt długie dystanse - 4-5 km w 20 minut. Ale lubię wstać jeszcze przed 6 rano, potruchtać po okolicy w ciszy, nałapać się powietrza, spocić, złapać zadyszkę... wracam potem do domu i mam uśmiech od ucha do ucha :) Najłatwiejsza aktywność fizyczna na wszelkich wyjazdach albo tam, gdzie nie możemy skakać i tupać, bo będziemy przeszkadzać innym ;) Biegan w rodzinnej miejscowości, wczoraj na wakacjach nad morzem, w miejscu, gdzie studiuję, u koleżanek, jak nocuję... I nie muszę biegać długich maratonów, by czuć satysfakcję :)
OdpowiedzUsuńSuper podejście! Tak trzymać! Każdy dystans jest osiągnięciem jeśli tylko sprawia przyjemność:)
Usuń