Moje powakacyjne postanowienie dotyczące redukcji plastiku i w ogóle żywności zapakowanej w cokolwiek, a także próba spożywania jak najmniejszej ilości cukru, sprawiają że moje wypieki stają się wyzwaniem idącym o krok dalej. Jak widać eliminacja produktów odzwierzęcych to dla mnie za mało;)
Przyznam, że fanką kaszy jaglanej nie jestem. W wersji śniadaniowej raczej nigdy u mnie nie występuje, choć przemycam ją do pasztetów z soczewicą, które uwielbiam. Ale jaglanka w formie ciasta, to inna sprawa. Deserowi potrafię wybaczyć nawet obecność kaszy;)
Przepis znalazłam w magazynie dla kobiet, których z zasady nie kupuję, bo uważam że to zbędna makulatura. Kolorowe gazetki, tak jak telewizja mają tendencję do mówienia kobietom co z nimi jest nie tak, że ich związki są do bani, twarze potrzebują kolejnego kremu, ciało serii niedorzecznych zabiegów, psychika dogłębnej terapii, a zawartość szafy-wiadomo nadaje się co sezon do wymiany. Staram się unikać tego wszystkiego, choć co jakiś czas moja mama podrzuca mi jakieś dwa kolorowe tytuły, żebym już całkiem nie zdziczała w tym swoim braku kontaktu z cywilizacją;) Jest pośród nich Uroda Życia, którą lubię za niewielką ilość zawartego w niej bełkotu. Za wywiady z Jackiem Masłowskim, który naprawdę potrafi przybliżyć kobietom zasady funkcjonowania facetów, za kulturalne nowinki i gotowanie z Agnieszką Maciąg. Poniższy przepis jest jej autorstwa. Co prawda przerobiłam go nieco na swój użytek, bo uważam że przepisy są w większości od tego, żeby je dostosowywać do własnych potrzeb i upodobań. Ok, nie opóźniam dłużej swoimi wywodami i podaję recepturę.
Składniki:
- 1,5 szklanki kaszy jaglanej (300g)
- dojrzała gruszka
- dojrzały banan*
- skórka otarta ze sparzonej pomarańczy
- garść rodzynek
- 2 łyżki soku z cytryny
- 5 łyżek mąki owsianej
- łyżeczka proszku do pieczenia
- 10 miękkich dużych daktyli bez pestek
- 3 łyżki cukru**
- 2 łyżki mielonego siemienia lnianego
Sposób wykonania:
- Kaszę płuczemy, przelewamy wrzątkiem i zalewamy 3 szklankami wody. Gotujemy na wolnym ogniu przez około 25-30 minut.
- Siemię lniane zalewamy 6 łyżkami ciepłej wody.
- Gruszkę oraz banana (można użyć 2 gruszek jeśli są bardzo słodkie) obieramy, kroimy i wrzucamy do malaksera albo blendera. (Albo trzemy na tarce, jeśli używamy do robienia ciasta blendera ręcznego.)
- Dodajemy przestudzoną kaszę, mąkę owsianą, siemię lniane, proszek do pieczenia, skórkę pomarańczową, sok z cytryny, daktyle i cukier. Całość dokładnie miksujemy.
- Dodajemy rodzynki i delikatnie mieszamy.
- Blaszkę do pieczenia smarujemy tłuszczem i przekładamy do niej masę.
- Ciasto pieczemy w temperaturze 180 stopni przez około 40-50 minut (w zależności od tego jakiej formy używamy).
* w oryginalnym przepisie są 2 gruszki, moje jednak okazały się mało słodkie dlatego zastąpiłam jedną bananem
** użyłam cukru brzozowego, ale można zastąpić go jakimkolwiek. Jeśli dodamy więcej daktyli, a gruszki są bardzo słodkie można spróbować pominąć dodatek cukru
*** polewa na części ciasta pojawiła się po komentarzu mojego męża (,,it's weird"), choć ciasto pochłaniał z zapałem maniaka;) postanowiłam je nieco ,,ulepszyć". Polewa jest mieszanką kakao, cukru, oleju kokosowego oraz mleka roślinnego.
Wygląda bosko! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
Usuń