Zanim przejdę do lodów mam ochotę na małą tyradę. Zauważyłam, że ciastka oreo wywołują jeszcze większe emocję niż soja. Po wczorajszej publikacji przepisu na tofurnik oreo na moim blogu pojawił się następujący komentarz: ,,Podając weganom "sernik" z tofu warto pamiętać, że oreo nie są wegańskie'', został on jednak szybko usunięty przez osobę, która go opublikowała. Może jego autorka poddała się szybkiej edukacji
i stwierdziła, że nie będzie robić z siebie pajaca. Pozostawiła jednak komentarz na moim instagramie, na który ja w pierwszej chwili miałam ochotę odpowiedzieć ,,check yourseself before you wreck yourself, girl", ale doszłam do wniosku, że nie warto. Pod postem na blogu mniumniu z przepisem, z którego korzystałam zauważyłam jeszcze ,,ciekawszą" wypowiedź. Zawsze zastanawiam się po co ludzie zostawiają po sobie takie ślady? Jeśli nie masz nic pozytywnego do powiedzenia, albo nie wiesz o czym mówisz, lepiej milcz. U podstaw weganizmu leży minimalizacja w uczestnictwie eksploatacji zwierząt i od nas zależy czy robimy to jedząc przetworzone jedzenie czy też szpinak i tofu. Dajmy sobie prawo osiągania celu w wybrany przez nas sposób. Nie cierpię czytać tego rodzaju idiotyzmów pod postami moich ulubionych blogerek, szczególnie Ilony z mniumniu.com, bo jej kreatywne przepisy i piękne zdjęcia zapewne zachęciły wiele osób do przejścia na ,,zieloną stronę mocy". Sama jestem przeciwniczką przetworzonej żywności, tego jak wpływa na nasze zdrowie a także tego w jaki sposób degraduje naszą planetę poprzez generowanie gigantycznej ilość odpadów, ale dajmy sobie czasem trochę luzu i spójrzmy na pozytywne aspekty tego co robią inne osoby.
Wracając do nieszczęsnych oreo, te w wersji orginal są wegańskie, a widniejąca na nich uwaga ,,może zawierać mleko" dotyczy tzw. cross-contact, co oznacza, że wyprodukowane one zostały w miejscu gdzie mogły mieć styczność z mlekiem. Na brytyjskiej stronie oreo znajdziecie informację, że nie są one wegańskie, producenci chyba mieli dosyć upierdliwych konsumentów i rozwiązali sprawę w ten sposób.
Ok, koniec na temat oreo. Czas na lody z mleka kokosowego, które też potrafi wywołać kontrowersje.
Składniki:
- puszka mleka kokosowego (400ml)
- łyżka cukru trzcinowego
- łyżeczka ekstraktu waniliowego
- 2 banany
- 2 łyżki kakao albo karobu
Sposób wykonania:
- Mleko kokosowe schładzamy w lodówce przez całą noc albo w zamrażarce przez 2h.
- Banany kroimy w plasterki i zamrażamy przez co najmniej 12h.
- Stałą część mleka kokosowego umieszczamy wraz z pozostałymi składnikami w blenderze albo melakserze i miksujemy do uzyskania gładkiej konsystencji.
- Masę lodową umieszczamy w zamykanym pojemniku i umieszczamy na kilka godzin w zamrażarce.
- Lody są gotowe po około 3-4h.
Pyszne lody i zapewne były bardzo kremowe ☺
OdpowiedzUsuńWyglądają na meeega smaczne! Zjadłabym :)
OdpowiedzUsuńhttp://rankiemwszystkolepsze.blogspot.com/
no cóż, zawsze jestem zdania, że "zanim się na jakiś temat wypowiesz to zdobądź tą wiedzę, a nie rzucaj w ciemno argumentami", które nawet nie mają sensu... myślę, że takie spory/komentarze itp. będą jeszcze trwały dłuuugo! ...
OdpowiedzUsuńuwielbiam domowe lody, oczywiście moje ulubione to bananowe, ale już dawna kusi mnie by ukręcić takie z mleczkiem kokosowym :) pięknie je podałaś!
wege czy nie, oreo są pyszne i nie wrato przejmowac się wypowiedziami osób, które wypowiadać się nie powinny :)
OdpowiedzUsuńwspaniałe lody!
właśnie też zupełnie nie wiem, o co chodzi z tym mlekiem kokosowym... hehe
OdpowiedzUsuńpiękne lody serwujesz, buziaki!